Friday, February 14, 2014

29.01.2016 Strumieniowe źródło cyfrowe - LINN SNEAKY DS.

Skoro odtwarzacz CD przestał działać a kolekcja płyt wzrosła znacznie, czas poszukać innego sposobu odtwarzania muzyki cyfrowej.

Wybór padł na tanią alternatywę - Logitech Squezeebox Touch.

Mikre urządzenie, dotykowy ekran, Wi-Fi, USB, LAN, odtwarzanie HD Audio...wyglądało na ideał.

W sieci znalazłem alternatywny firmware poprawiający (teoretycznie) jakość dźwięku i wyłączający zbędne funkcje. Kupiłem lepszy zasilacz, bo oryginalny, umieszczony we wtyczce nie wzbudzał mojego zaufania.

Pierwszy kontakt z "gęstym" formatem cyfrowym wzbudzał entuzjazm. To urządzenie pokazywało ogromną różnicę pomiędzy jakością CD 16bit/44.1kHz a HD Audio 24bit/96kHz.

Co jednak począć ze wszystkim zgromadzonymi płytami CD, które nagle zaczęły grać słabo?

Postanowiłem spróbować z marką bardziej kojarzoną HI-END Audio, czyli szkockim Linnem.
Kupiłem nowe urządzenie w dobrej cenie na e-bay - Linn Sneaky DS.
To odtwarzacz strumieniowy z wbudowanym przedwzmacniaczem i wzmacniaczem mocy. Na szczęście wszystkie te dodatki mogą być wyłączone programowo.



Miałem dylemat, czy wykorzystać konwerter DAC Audio Note obsługujący maksymalnie 18bit/96kHz czy ewentualnie skorzystać z wbudowanych konwerterów Wolfson.

Podłączenie Linna wywołało uśmiech na twarzy. Okazało się, że poczciwe CD nadal może brzmieć doskonale. HD Audio brzmi może lepiej (jak nagranie jest dobrej jakości), ale różnica nie jest nieprzyjemna dla źródła 16/44.1.

Kolejnym odkryciem było kształtowanie brzmienia przez zmianę oprogramowania firmowego Linna.

Oprogramowanie jest podzielone na grupy, takie jak CARA czy DAVAAR. Wielokrotne próby pokazały, że wg. mnie najlepiej brzmi stara CARA 7. Ma dobrą równowagę pomiędzy relaksem, detalem i dynamiką. Nowsze wersje DAVAAR dodają nowe funkcje do systemu, lecz brzmienie staje się sztuczne, napięte, jakby procesorowi nie starczało siły do przetworzenia danych.

A co DACiem Audio Note? 

Wewnętrzne super konwertery Wolfon brzmią szaro i płasko. Nie ma znaczenia czy jest to strumień 24bit/96kHz czy CD. Strumień CD odtwarzany przez DAC Audio Note brzmi lepiej niż strumień HD Audio idący przez wbudowane konwertery Linna.

Jest więc Linn jedynie pośrednikiem cyfrowym, podającym sygnał poprzez łącze elektryczne SPIDIF do zewnętrznego konwertera Audio Note DAC 2.1x.

Wiele mądrego napisano o brzmieniu starszych konwerterów R-2R ladder jak AD1865 w stosunku do nowych delta-sigma.
http://www.ankaudiokits.com/DAC-RR2-Part1.pdf

Bazą muzyczną jest starszy APPLE MAC MINI z serwerem TWONKY.


MAC wiele zalet, jak niskie zużycie prądu, dobra wydajność, jest bezgłośny, można nim zdalnie zarządzać z IPADA itd. Jest dedykowany tylko do muzyki zgromadzonej w plikach bezstratnych FLAC.

Zastanawiałem się nad NASem - czyli dyskiem sieciowym z oprogramowaniem muzycznym, ale jednak wybór padła na Maca.

Poza zgrywaniem muzyki z płyt CD za pomocą programu dBPoweramp lub EAC (Exact Audio Copy) kupuję trochę muzyki z HDTRACKS.COM.


Tak wygląda cyfrowa część toru muzycznego...

14.02.2014

30.03.2015

Cały szum wokół Spotify, przy dobrym szybkim łączu internetowym i miesięcznych kosztach ok 30zł przy koncie PREMIUM, transmisja do 320kb/s, brak reklam -  kusiło.

Pierwsze odkrycie jakie miałem niedawno, to przy firmware DAVAAR Linna była obsługa AIRPLAY, czyli bezpośrednie wysyłanie dźwięku z IPADA do Linna, np z aplikacji Spotify na ipadzie.

Okazało się jednak, że po godzinie pracy AIRPLAY odczuwam zmęczenie podobne do tego jakie mamy po długiej rozmowie przez telefon komórkowy. Ciągły strumień danych generowany z routera do Ipada i z Ipada do routera robi swoje. To nie to samo co przeglądanie internetu, gdzie wysyłane porcje danych są małe i w odstępach czasowych. Tutaj nadajnik pracuje pełną parą!

Kolejnym odkryciem był SONGCAST, czyli mała aplikacja instalowana na komputerze, przekierowująca strumień dźwięku do LINNA połączona z odpowiednią opcją SONGACSTową w firmware Linna DAVAAR.

Teraz możemy wykorzystać program Spotify na MAC MINI. Pozostaje pytanie jak sterować nim z Ipada? MAC MINI nie ma podłączonego monitora i klawiatury. Stoi na półce koło routera i jest podłączony do niego po Ethernecie kablem.

Korzystam więc z możliwości wykorzystania ekranu IPADA jako zdalnego monitora/ klawiatury do MACA MINI.  Są do tego różne aplikacje. Praca jednak na zdalnej aplikacji na MAC MINI poprzez ipada jest kłopotliwa.
Na szczęście okazało się, że natywna aplikacja SPOTIFY na ipadzie synchronizuje się z aplikacją SPOTIFY na MAC MINI i działa jak jedna aplikacja! Cała układana jest więc kompletna!

Podsumowując:

Aplikacja Spotify na ipadzie steruje aplikacją Spotify na MAC MINI. Aplikacja LINN SONGCAST na MAC MINI przekierowuje strumień muzyki ze Spotify na MAC MINI na LINNA podłączonego także do routera po kablu. Wszystko idzie po kablu poza samym sterowaniem muzyką przez IPADA.
Firmware DAVAAR na LINN odbiera muzykę z SONGCASTA na MAC MINI.

Można sterować źródłem muzyki Spotify/ lokalny serwer muzyczny TWONKY, z aplikacji na ipadzie Chorus DS HD, lub innych darmowych Linna.

Mam wiec za kilkadziesiąt złotych miesięcznie dostęp do przyzwoitej jakości muzyki poprzez internet i zestaw HI-END audio, bez zdrowotnej uciążliwości przesyłania tego wszystkiego przez WI-FI.

Songcast:
http://oss.linn.co.uk/trac/wiki/DownloadSongcast

W Songcast można na stałe ustawić przekierowwyanie muzyki na linna. Uruchamia się automatycznie po włączeniu MAC MINI.

Można też ustawić automatyczne otwarcie/uruchomienie SPOTIFY na MAC MINI.

Wszystko działa więc automatycznie po uruchomieniu komputera. Mac mini wyłącza się przytrzymując mały przycisk z tyłu obudowy. Nim też się włącza cały system. Proste.

...a an horyzoncie TIDAL z muzyka bez kompresji...i wchodzi do Polski od 31 marca 2015!

Nie minął dzień i mamy Tidala w domu!
Nie wszystko jest bez kompresji. Niektóre nagrania są kodowane w stratnym AAC, ale wiele to po prostu FLAC. Steruję z ipada aplikacją Kazoo i  prownywałem wielokrotnie nagranie do nagrania z moimi lokalnymi flacami i....gra IDENTYCZNIE! To jest objawienie, choć samo Kazoo nie umywa sie do aplikacji Spotify w wygodzie pracy.
To jest przełom w domowym słuchaniu muzyki!

01.04.2015

Cały czas testuję TIDAL.
Wielką jego zaletą jest naturalne natywne wsparcie (co za okropna nomenklatura!) dla LINNA DS.
Oznacza, to , że nie potrzeba żadnego serwera typu MAC MINI, tylko aplikację na ipadzie LINN KAZOO. Niestety nie jest to szczyt ergonomii.
Poprzez LINN KONFIG na PC lub MACu możemy skonfigurować sobie jaką jakość muzyki będziemy pobierali przez TIDAL, w moim przypadku ustawiłem oczywiście "looseless FLAC."
Jeżeli wyszukana muzyka jest w formacie FLAC to gra identycznie jak moje zasoby lokalne. Często jednak jest to AAC 96kbps, lub mimo, że pojawia się lista utworów i płyta, jest komunikat "no audio" lub "brak zgody na streaming" i nie można jej posłuchać. Dotyczyło to np. wielu płyt Jarretta.
Początki są obiecujące, choć widać problemy wieku dziecięcego.

29.01.2016

Czas trochę oczyścić wnętrze Sneaky'ego:


Kawał komputera. Spora środkowa część to wzmacnicz 2x 20W.

A co do muzyki, lub przy czym słuchać muzyki? Wstęp do Whisky.


W walentynkowym nastroju, dzisiaj nieco inaczej podszedłem do tematów muzycznych.

Mniej więcej po ukończeniu 35 lat, szczególnie u mężczyzn, wzrasta zainteresowanie mocnymi aromatycznymi trunkami.
To co było "apteką" lub bazą drinków, powoli staje się  głównym nurem w którym z przyjemnością się zanurzamy.

Szczególnie muzyczna pora, od jesieni do wiosny, swoją aura sprzyja dodatkowemu wspomaganiu wrażliwości muzycznej.

Nie inaczej było w moim przypadku, choć 35 rocznica była już dość dawno.

Jeżeli ktoś nie zasmakował jeszcze w singlemaltach whisky i ciągle tkwi w piwie, winie czy czerwonym Johny Walkerze, niniejszym oświadczam, że dobre whisky potrafią dać niemało bardzo różnorodnej smakowo przyjemności.

Dla zainteresowanych przygotowałem mój własny ranking próbowanych whisky z opisem wrażeń:
Maks. wartość to 100 punktów. 
Cyfra przed gwiazdką mówi o ilości próbowanych butelek (oczywiście na przestrzeni wielu miesięcy).

3*96: Ardbeg Uigeadail- Atak torfu oslodzony sherry. Uwodzący aromat ze sporą ilością torfu. Nie dla każdego. Młoda i gniewna. długo na języku.
96: Old Pulteney 21yo. "Klasyczna whisky". Bogata, zrownoważona, przyjemna i spokojna, miodowo-rodzynkowa. Bardzo długi finish. Dokonała! Równie dobra jak Uigedail, choć na przeciwnym biegunie smaku.
94: Glendronach 1993, 19YO, Single Cask, 59.4%.A'bunadh do kwardratu. Trudno lepiej jak ktoś lubi sherry whisky. Konsystencja prawie syropu, ale nie za slodka. Balsam, choć mocny. Nieco jednowymiarowa.
3*93: Aberlour A'bunadh batch 35 , 45-Idealny dla kobiet. Dosc slodki, bardzo bogaty. Bez torfu. Nieco jednowymiarowa w stosunku do Old Pulteney 21. Bath 45 czeka na swoją kolej do testowania.
93: Ardbeg Corryvreckan- TORF i bogactwo. Męska rzecz. Zero słodyczy. Trzeba ją lubić. Jedyna w swoim rodzaju.
2*93: Lagavulin 16- delikatna i bogata. Idealna na prezent, choć całkiem mocno torfowa, jak to Islay. Niczym nie zaskakuje, ale wielowarstowa.
2*93: Old Pulteney 17yo. "Klasyczna whisky". Bogata, zrownoważona, przyjemna i spokojna, lekko miodowa. Bezpieczny choć drogi prezent. Prawie tak dobra jak wersja 21YO.
92: Glendronach 15 Revival. Prawie to samo do A'bunadh. Po tych samych beczkach Sherry Oloroso z Hiszpanii. Nieco mniej procentow i aromatu i butelka nie tak sexy jak Aberlour. Bardzo smaczna, oleista.
2*92: Laphroaig Quarter Cask - Beczka w gębie. Nie dla kazdego. Uzależnia. Medyczna, aromatyczna. Dużo Torfu. Wybucha w ustach.
91.5: Laphroaig PX Cask - Quarter Cask okraszony sherry. Doskonała. Litrowa butelka, tylko na lotniskach. Nieco spokojniejsza niż Quarter Cask,
91: AnCnoc 16. Ramię w ramię z Auchentoshan Valinch. Trochę wody przyjemnie ja otwiera. Intensywne cytrysy, wanilia z odrobiną toffi i wanilii w sam raz na lato.
90: Lagavulin 12- młoda Lagavulin. Niegrzeczna. Eteryczna i torfowa.
90: Sprinbank 12 years claret wood - Zaskakująco głęboka jak na whisky 12-oletnią. Ciemna.
90: Auchentoshan Valinch 2011 / 57,5% - Cytrusowa. Woda konieczna i to sporo, 2-3 łyżeczek od herbaty na kieliszek glancairna. Dla poszukujących nowych smaków. Podobna do AnCnoc 16, lecz nieco ostrzejsza. Wolę AnCnoc 16.
90: Talisker 57 North- Pieprz i sól. Wiatr od morza. Pikantna. Ostry charakter.
90: Talisker Distillers Edition TD-S:5NZ 2000. Łagodniejsza iż 57 North, choć charakter podobny. Odrobina słodyczy
2*90: GLENMORANGIE NECTAR D'or. Miodowo-orzechowy aksamit. Iście kobieca kombinacja bez cienia niepokoju. Bogata i przyjemna.
89: Glenlivet Nadurra. Wymaga wody. Przypomina Macallan Fine Oak  Nie ma torfu. Nie ma prawie słodyczy. Nie jestem fanem tego smaku.
89: Glenfiddich 18yo. Ciemne winogrona, beczka dębowa, trochę sherry. Niezbyt entuzjastyczna raczej ciemna i głeboka. Niezbyt długi finish. Przyjemnie stonowana i dojrzała. Slad torfu, prawie niezauważalny. Nudna.
2*89: Johny Walker Green - Najlepszy Walker! Jedyny w stylu singlemalt - wycofana przez producenta...wielka szkoda.
88: Laphroaig 10. Tutaj zaczyna sie Laphroaig. Medycyna zanurzona w torfie.
87: Macallan Fine Oak 12. Whisky udająca białe, półwytrawne wino. Całkiem przyjemna, słodkawa, wyraźna beczka. Nuda.
86: Johny Walker Black - drinki... dobry standard
86: Caol ila Cask Strength 61%. Woda konieczna! Zbyt ostra.
84: Highland Park 12 - rozczarowanie. Zgagogenna.
84: Johny Walker Gold - drinki, gładki. Bez wyrazu.

80: Johny Walker Red

14.02.2014

Thursday, February 13, 2014

25.11.2014 Preamp RIAA jako część Audio Note M3-8

Zdecydowane przeniesienie uwagi na gramofon jak źródło muzyki w ostatnim czasie spowodowało konieczność wprowadzenia zmian do płytki phono w przedwzmacniaczu Audio Note M3 (upgrade'owany do M8).



Miałem zawsze wrażenie, że gramofon ma potencjał, ale w moim przypadku brzmienie było niesatysfakcjonujące na tyle, żeby uczynić z niego główne źródło muzyki.

Mała kolekcja płyt i utrudniony dostęp do nowej muzyki był kolejnym czynnikiem powstrzymującym mnie przed inwestycjami w unowocześniania toru phono.

Zacząłem od samego gramofonu. Wymieniłem rozciągnięty pasek, Ustawiłem zawieszenie (gramofon Voyd, The Voyd), zmieniłem prowadzenie kabla sygnałowego, rozebrałem, wyczyściłem i naoliwiłem ramię (Helius Orion MK1) oraz w końcu po latach kupiłem wagę do mierzenia nacisku igły.
Wstyd się do tego przyznać, że wcześniej tego nie zrobiłem, ale gramofon był używany jedynie sporadycznie, że nie przejmowałem się tym zbytnio.

Okazało się, że nacisk przekraczał skalę wagi. Wróciłem więc do ok 1.8-2g (MC, Goldring Excel Vx).
Zmiana nacisku radykalnie oczywiście zmieniła brzmienie, pojawiały się w końcu wysokie tony, stereofonia, lekkość. Dziwię się, że wkładka przetrwała tyle lat nacisk powyżej 5g! (właściwie powinien operować w Newtonach a nie gramach).

Kolejnym elementem był transformator MC step-up pochodzący od firmy TRIBUTE.
Ma on odczepy 1:10 i 1:20. Zwykle używam 1:20. Brzmi pełniej (wkładka ma wyjście 0.5mV).
Kupiłem lepsze złącza RCA/Chinch zastępując jakieś wytarte już no-name. Kupiłem też nową obudowę i niedługo zrobię należne im miejsce w czymś co wygląda pół profesjonalnie.

Ostatnim etapem był przedwzmacniacz.
Chciałem osiągnąć rozdzielczość i czystość zbliżona do źródła cyfrowego przy zachowaniu niezwykle przyjemnych cech gramofonu, czyli elegancji i płynności brzmienia.
Płytka PHONO RIAA został dołożona do przedwzmacniacza liniowego Audio Note później. Kupiłem już wiele lat temu wersję od przedwzmacniacza ze średniej półki czyli M6, wyposażona w kondensatory PIO CU Audio Note oraz rezystory tantalowe AN.

Wcześniejsze doświadczenia z rezystorami tantalowymi Audio Note sugerowały problemy z wysokimi tonami. Uwaga więc została skupiona na ich wymianie na rezystory tantalowe Shinkoh i ewentualnie spróbowanie w kilku miejscach słynnych z-foil. Przy okazji dwa kondensatory międzystopniowe zostały wymienione na V-CAP TFTF i CuTF.


Trzeba było teraz próbować w których miejscach powinny być jakie kondensatory i rezystory. Zajęło to ok tygodnia i ponad 10 zmian w płytce. Potem w kolejnych tygodniach drobne korekcje i małe przerobienie całej płytki. Był to wyjątkowo męczący proces voicingu.

Efekt przedstawia poniższy schemat:


Bardzo ostrożnie trzeba postępować z rezystorami Z-foil.


Pierwsze wrażenia zwykle są nieprzyjemne. Mamy do czynienia z przenikliwym tranzystorowym brzmieniem. Niezwykle dokładnym ale martwym. Po jakimś czasie brzmienie się uspokaja, ale wpływ tego rezystora na brzmienie jest bardzo znaczący. Nie byłem stanie znieść jego brzmienia jako rezystora I/V w konwerterze cyfrowo-analogowym DAC.

W stosunku do oryginalnego schematu nastąpiły drobne zmiany w wartości rezystorów katodowych lamp, ale to bez znaczenia. Większy wpływ ma pojawienie się dodatkowe filtrowanie w anodzie lamp B+, czyli pierwsza kaskoda ma jeszcze rezystor 1k i dobry kondensator BH VK 22uF/350V.
Kaskoda wymaga niezwykle czystego zasilania, stad rozdzielenie zasilania stopni i dodatkowe filtrowanie.

Ostał się tylko jedne rezystor z-foil w katodzie pierwszej lampy. Reszta to shinkoh. Z-foil były stopniowo usuwane aż do takiego układu jak pokazałem na schemacie.



Najlepszą kombinacją kondensatorów jest pierwszy CuTF i drugi TFTF.
Należało też zmienić pierwszy kondensator o wartości 0.047uF na dwukrotnie większy 0.1uF, gdyż brakowało dynamiki i rozciągnięcia w basie. To ewidentny błąd układu.

Na wyjściu układu, rezystor do masy 1M, został zamieniony na 220k. Powoduje to lepszą równowagę tonalną i kontrolę basu.

Teraz brzmienie jest dobre.
Porównanie z kopią Audio Research PH3 pokazuje, ze basie PH3 ma więcej swobody. W jakości tonu mój zwyciężył ale to raczej zasługa dobrych komponentów niż samego układu.

Na razie Audio Note phono zostaje w systemie...

25.11.2014

Po zmianach we wzmacniaczu przesuwajacych brzmienie w kirunku bardziej analitycznym, konieczna okazała się  zmiana kondensatorów separujacych stopnie wzmacniajace na Audio Note PIO 0.1uF oraz na wyjściu VCAP CuTF 0.39uF. 

Wednesday, February 12, 2014

Jak dobrze odtworzyć sygnał z gramofonu? Wkładki MM, MC i korekcja RIAA.


Kiedy już mamy ustawiony gramofon, ramię, wkładkę, nacisk, kabel jest wyprowadzony to trzeba go do czegoś podłączyć.

W przypadku źródeł liniowych sprawa jest prosta. Podłączamy się do jednego z wielu wejść liniowych o niskiej czułości, czy CD, AUX, czy tuner. W przypadku gramofonu, czułość wejścia mysi być wielokrotnie wyższa, gdyż wkładka gramofonu podaje sygnał elektryczny o poziomie zwykle ok 0.25-2mV dla wkładek MC (ruchoma cewka) lub 3-6mV dla wkładek MM (ruchomy magnes). To niewiele w porównaniu do wyjścia liniowego (0.7-2.5V).
Na dodatek mamy jeszcze do czynienia z korekcja RIAA, czyli wzmocnieniem wysokich częstotliwości przy tłoczeniu płyty i ich osłabieniem (lub wzmocnieniem niskich) przy odtwarzaniu płyty. Mamy więc skomplikowany proces bardzo dużego wzmocnienia sygnału z wkładki gramofonu i jednoczesnej jego korekcji zgodnie z krzywą RIAA.

Wkładki MC zwykle brzmią lepiej i są znacznie droższe. Niestety większość układów korekcji RIAA i wzmocnienia sygnału z gramofonu dotyczy wkładek MM. Co zrobić, żeby móc słuchać gramofonu z wkładka MC na wzmacniaczu lub przedwzmacniaczu wyposażonym w korekcję dla wkładek MM?

Zwykle stosuje się specjalny transformator wzmacniający o odpowiednim przełożeniu. Przełożenie transformatora to odpowiednik stosunek ilości zwojów uzwojenia pierwotnego i wtórnego dający odpowiedni skok napięcia. Dla tzw. STEP-UP'ów MC jest to od 1:10, poprzez często występujące 1:20 aż do 1:100 dla wkładek o niezwykle niskim poziomie napicia wyjściowego, rzędu 0.05-0.1mV.
Zwykle przyjmuje się, że transformator musi wzmocnić napięcie wkładki do poziomu ok 5mV, czyli odpowiadającemu typowej wkładce MM.

Jak to się dzieje, że transformator - urządzenie pasywne - może sobie tak bezkarnie zwiększyć napięcie bez dodatkowego zasilania? Dzieje się tak, gdyż wkładki MC mają bardzo niską impedancję wyjściową. Waha się ona zwykle od 1-40ohm. Czym niższa impedancja wyjściowa, tym mocniej możemy zwiększyć napięcie tak, aby dobrze współpracowało w impedancją wejściową układu RIAA, zwykle ustalona na 47k ohm. Tak już w fizyce jest, że zawsze jest coś za coś. Czym wkładka MC o niższym poziomie wyjściowym sygnału, tym ma niższą impedancję wyjściową i możemy bezkarnie (bez wpływu na pasmo przenoszenia) podnosić napięcie przy pomocy transformatora.

Policzmy typowy układ.

Wkładka MC o dość niskim poziomie sygnału 0.24mV, 4 ohm impedancji wyjściowej.
Zwykle wtedy producent deklaruje, że wkładka powinna być obciążona na poziomie min 100ohm.
Aby osiągnąć poziom sygnału dla wkładki MM, powinniśmy zastosować transformator o przełożeniu 1:20. Wzmocnienie sygnalu dwudziestokrotne, powoduje że impedancja widziana przez wkładkę wzrasta 20x20=400x.

47000 - tyle wynosi impedancja wejściowa układu RIAA
47000/400=117ohm.

Jak widać wkładka widzi 117ohm od strony korekcji RIAA, więc zapewnia pełne pasmo przenoszenia i jest to zgodne z zaleceniami producenta.

Często przy stosowaniu transformatorów step-up stosuje się także tricki ze zmianą impedancji wejściowej przedwzmacniacza RIAA, poprzez zrównoleglenie dodatkowego rezystora z rezystorem wejściowym korekcji (zwykle 47k ohm). Robi się tak często aby pozbyć się rezonansu transformatora, tzw. dzwonienia transformatora, co jest dobrze widoczne na przebiegu prostokątnym sygnału testowego. Zmniejszając efektywną rezystancję wejściową RIAA, dociążamy uzwojenie wtórne transformatora.
Wpływa to na brzmienie, czyniąc je nieco ciemniejszym, mniej "entuzjastycznym" i jasnym.

Co możemy zrobić jeszcze przy stosowaniu wkładek MC?
Możemy kupić urządzenia aktywne, które pozwalają na podłączenie od razu wkładki MC do wejścia liniowego przedwzmacniacza.
Niektórzy producenci stosują hybrydowe układy wzmocnienia w przedwzmacniaczu gramofonowym, np. Audio Research. Pierwszy stopień wzmocnienia jest na tranzystorach, drugi na lampach. Czułość wejściowa jest na tyle duża, że umożliwia bezpośrednie podłączenie do przedwzmacniacza wkładek MM i MC o wysokim poziomie (ok 0.5mV).

Dlaczego w ogóle zawracać sobie głowę MC?

Moving Coil to niższa masa całego układu odpowiedzialnego za generowanie sygnału elektrycznego. 
Brzmienie MC jest bardziej subtelne, przestrzenne, delikatne. Wkładki MM zwykle grają bardziej "rockowo". 

Wiem, ze są to pewne uogólnienia. Jeżeli ktoś ma odmienne zdanie, proszę o komentarz:-)

Więcej o mojej korekcji RIAA i jej modyfikacjach już niedługo...

12.02.2014

Jestem zdruzgotany....Polskie Radio PR II

Kulturotwórcza rola radia jest chyba bezdyskusyjna.

W dobrych czasach, kiedy jeszcze w Warszawie i Krakowie grało Radio Jazz zanim zmieniło się w coś bezwartościowego, kupowałem dużo płyt jazzowych. W drodze do pracy mam przynajmniej godzinę dziennie na słuchanie radia. Potem jeszcze przed spaniem z zestawu sypialnego audio.

Skąd mam czerpać inspiracje muzyczne?

Rozmawiam z przyjaciółmi melomanami, czasem zaglądam do internetu, na fora, ale to radio właśnie jest największym źródłem moich inspiracji muzycznych!
Nie sądzę, żebym był jakiś wyjątkowy. Skoro radio działa podobnie na innych możemy chyba mówić o wpływie radia na gusta muzyczne społeczeństwa jego kulturotwórczej roli.

Kiedy Radio Jazz padło, cała moja uwaga przeniosła się na Polskie Radio PR2. Jazz, klasyka, Wold Music. Nie policzę płyt kupionych po audycjach w "Dwójce", podobnie jak wcześniej pod wpływem Radia Jazz.



Ciężko rozpocząć niedzielę bez kantat Bacha w  w audycji prowadzonej przez prof. Perza.
Z wypiekami na twarzy słucham w sobotę "Dużej Czarnej".
Mam uczulenie na reklamy a w Dwójce praktycznie ich nie ma.

Sądziłem, że słuchalność tego programu jest na poziomie dwóch procent.

Przy porannej kawie przeczytałem, że jednak tylko ok 0.5%!!!!

http://m.biznes.pl/rmf-fm-liderem-ale-z-najnizsza-sluchalnoscia-od-sz,5603262,1,2,news.html

Jedyne radio w Polsce o takim profilu, radio promujące wysoką kulturę ma tylko 0.5% słuchalności?

Od jakiej wartości jest to liczone? 25 milionów? Może 125 000 słuchaczy to nie jest jeszcze tragedia i oddaje rzeczywisty obraz społeczeństwa?

Przygnębiające....

12.02.2014


Tuesday, February 11, 2014

Wojna Światów - Gramofon kontra CD/ Cyfra - na moim przykładzie.

Na początku był zapis analogowy, czyli ciągły.
Potem był gramofon (lub jego wcześniejsze inkarnacje).



Gramofon jest idealnym zapisem dźwięku, jako po prostu zmiany amplitudy sygnału w czasie.
Zmiana amplitudy fali dźwiękowej ma swoje dokładne odzwierciedlenie w fizycznym zapisie.
Zapis jest ciągły, analogowy.

Potem pojawił się zapis cyfrowy. To tak, jak byśmy wzięli miernik i zaczęli w równych ostępach mierzyć amplitudę sygnału. Wszystko jest przybliżeniem.
Pomiar amplitudy ma swoją rozdzielczość. Kiedyś 13-14 bitów, potem długo 16 bitów (era CD), obecnie 24 czy nawet 32 bity (czyli 2 do potęgi np 24 mierzonych poziomów amplitudy sygnału).
Moment w którym mierzymy to taktowanie i w CD to 44.1 tysięcy razy na sekundę, obecnie nawet 192 tys. czy 384 tys. Od tej częstotliwości zależy np. pasmo przenoszenia, które powinno mieścić się w przedziale min 20Hz -20kHz. Cała uwaga skupiła się kilka lat temu na tym, czy człowiek słyszy powyżej 20kHz czy nie, rozmowy o częstotliwościach, dźwiękach harmonicznych itp., uzasadniające pogoń za coraz wyższym taktowaniem i rozdzielczością w bitach.

Pojawiła się możliwość słuchania muzyki w wysokiej rozdzielczości, zwykle 24bity przy 96kHz taktowania. Trochę inna drogą poszło SACD rozwijając koncepcję uproszczonych przetworników jednobitowych, co mniej więcej przekłada się na 24 bity taktowane 88kHz.

Rewolucja czy może ewolucja HD Audio nie zmienia faktu, że nadal mówmy o uśrednionym zapisie fali dźwiękowej ale co gorsza, ingerencji w spójność czasową przekazu muzycznego!

Wadą przetworników analogowo-cyfrowych i cyfrowo-analogowych jest bardzo słaba liniowość przy niskich poziomach sygnału, ale także rezonans PRZED wystąpieniem sygnału, co nigdy nie ma miejsca w analogowej rzeczywistości!

Czy HD audio brzmi lepiej niż CD?
TAK. Dźwięk jest pełniejszy, ciemniejszy. Dotyczy tego samego nagrania w wersji Cd i HD Audio.

Czy przeciętny odtwarzacz czy konwerter HD Audio brzmi lepiej niż bardzo dobry CD?
Zwykle NIE.

Czy słabe nagranie HD Audio brzmi lepiej niż dobre nagranie CD?
Zwykle NIE.

Czy dobre nagranie HD Audio brzmi lepiej na dobrym sprzęcie audio niż dobre nagranie na płycie analogowej na dobrym gramofonie i dobrym przedwzmacniaczu gramofonowym RIAA?
Oto jest pytanie!
Ciężko o jednoznaczną odpowiedź...

Zależy od tego jakiej muzyki słuchasz i czego szukasz w dźwięku.
Jeżeli słuchasz metalu, bum, bum itp, CD może zagrać lepiej. Szczególnie, kiedy jesteś mało doświadczonym słuchaczem. Kiedy szukasz wielkiego basu, cykania w uszach, efektów lecącego helikoptera itp, ciężko wygrać płytą gramofonową.

Słuchanie gramofonu to misterium.

1. Gramofon zmienia sposób słuchania muzyki. To nie chodzi tylko jakość dźwięku. Muzyka to emocje, to misterium, forma, całość.  Współczesna muzyka rozrywkowa to w większości atomizacja przekazu. Liczą się krótkie formy, pojedyncze utwory, piosenki. Płyta LP zmusza do wysłuchania przynajmniej 20 minut. Nie skaczesz po utworach. Słuchasz całego przekazu do końca strony. Potem ją zmieniasz, odkurzasz, startujesz, zamykasz pokrywę...celebrujesz i znowu 20 minut.

2. Gramofon daje dostęp do prawie zapomnianej muzyki. Za ok 20 zł możesz kupić doskonałe płyty używane z muzyką klasyczną. W środku płyt wielkie książeczki. Płyta ma ogromna okładkę. Masz fizyczna reprezentację muzyki. Wyjmujesz płytę, wkładasz do gramofonu, i zaczynasz słuchać oglądając okładkę i booklet. Dowiadujesz się wiele ciekawych rzeczy. Kupuje muzykę, której bym nie kupił na CD. Gramofon jest zazdrosny o słuchacza. To nie jest telewizor w tle, czy radio. Nie można go zostawić samemu sobie.

3. Nic nie zastąpi nagrań ze złotego okresu gramofonu 1955-1975. Idealnym dla jakości nagrań jest dekada lat sześćdziesiątych. Jest to szczyt techniki lampowej. Nigdy wcześniej ani później muzyka nie brzmiała już tak dobrze. Dźwięk jest niesłychanie czysty, dźwięczny, głosy pełne. Nie ma żadnego szumu. Mówienie o trzaskach i szumie są totalnym nieporozumieniem kiedy mówi się o technice analogowej. Zniszczone płyty szumią i trzeszczą, ale jest nic wobec fatalnych nagrań z lat osiemdziesiątych. Wczesna epoka tranzystorowa lat 75-85 jest stracona dla melomanów, niestety także w odniesieniu do płyt analogowych. Wiele brzmi po prostu fatalnie....choć w wersji oryginalnych tłoczeń analogowych jest i tak o wiele lepiej niż późniejsze edycje tych nagrań na CD.

Wracając do głównego wątku.

Mam sporo płyt CD i zdecydowałem się na ich przeniesienie do odtwarzacza strumieniowego, czyli w uproszczeniu - komputera. Poprzez konwerter cyfrowo-analogowy DAC muzyka gra poprzez mój system audio. Mogę odtwarzać zarówno pliki w jakości CD jak i pliki HD Audio kupione w internecie jak np. za pośrednictwem strony HD TRACKS. Ogromna wygoda obsługi z tabletu, szybkie porównywanie różnych wykonań tego samego utworu, struktura katalogowa, itp.

Wszystko jest jednak zbyt zdehumanizowane.

Dobrze nagrana płyta analogowa daje dźwięk lepszy niż mocno dopracowany tor cyfrowy. Przełączanie się pomiędzy gramofonem a źródłem cyfrowym daje wrażenie martwego dźwięku. To jak jajecznica z proszku w dobrym sieciowym hotelu w czasie delegacji.
Nie ma żadnego znaczenia czy jest więcej czy mniej "góry" w żargonie audiofilskim. Po prostu w gramofonu muzyka płynie. Jest swobodna. Gorsze nagrania z płyty LP nadal nadają się do słuchania. Z CD są tylko zwykle dwie skrajności, albo zachwyt albo wyłączenie.

Problemem w gramofonie jest dostęp do nowej muzyki. Niestety obecnie nagrania na LP są raczej kolekcjonersko-butikowe. Trzeba więc korzystać z systemu hybrydowego...ale nie ma większej przyjemności niż paczka płyt analogowych na koniec tygodnia przyniesiona przez kuriera...

11.02.2014


Monday, February 10, 2014

15.01.2017 Źródło cyfrowe: Audio Note DAC 2...2.1x...zmiany, zmiany...

Audio Note DAC - jeszcze bardziej ulampiowiony!

Na początku był Transport CD Zero Audio Note i AN DAC 2 na PCM63.
Całość grała dobrze, jak na ówczesne standardy.
Pierwszą zmianą była rewolucyjna wtedy koncepcja non-oversampling na AD1865.
Oddałem starą starą płytkę cyfrową i zamieniłem na nową "1x".
Brzmienie się zmieniło. Stalo się bardziej analogowe, głębsze, nieco spokojniejsze w wysokich częstotliwościach (znany efekt osłabienia HF w 1x).

Potem przyszły kolejne zmiany. Okazało się, że tak naprawdę puszki filtrujące pozostałości konwersji cyfrowo-analogowej są zbędne. Może ogrom zakłóceń poza pasmem słyszalnym przeszkadza tranzystorom ale przy wzmacniaczach lampowych jest bez znaczenia, szczególnie, kiedy w torze są transformatory, które naturalnie obcinają pasmo (pomiędzy częścią cyfrową i analogową w DAC oraz w przedwzmacniaczu Audio Note 33:1).

Brak filtrowania zdecydowanie dodał klarowności brzmieniu.

Kolejnym krokiem był słynny opatentowany przez AN transformator separujący część cyfrową i analogową DAC.
W przypadku DAC 2 ma on przełożenie 1:2. Usunięcie go dodało brzmieniu więcej dynamiki i klarowności, kosztem pewnej utraty analogowości brzmienia.
Zamiast niego dawałem kondensator. Jego wpływ na brzmienie był znaczący. Czy był to Audio Note Cu PIO 0.1uF dodający brzmieniu ciepła i naturalności, czy VCAP TFTF podkreślający wysokie tony i detal czy VCAP CuTF - najbardziej neutralny. Każda zmiana rodzaju kondensatora dawała kolejne miejsce do kształtowania brzemienia całego toru sygnałowego.

Po wielu latach okazało się, ze tak naprawdę można się bez niego obyć.
Konwerter AD1865 daje sygnał wyjściem prądowym. Następnie przy pomocy rezystora I/V (680ohm - musi być min 500ohm jako granica lawinowego wzrostu zniekształceń THD) zamieniany jest na napięcie, które idzie na siatkę lampy ECC88/6dj8 pracującej w SRPP. Siatka lampy jest podparta do masy rezystorem 220k (potem zamieniony na 360k aby móc dac mniejszy kondensator 0.1 lub 0.15uF).
Jeżeli usuniemy kondensator separujący, następuje zrównoleglenie rezystora siatkowego z rezystorem I/V i podniesienie nieco potencjału siatki lampy. Teoretycznie nawet siatka nie wymaga podparcia jej rezystorem 220k.
Okazało się jednak, że lepiej brzmi odseparowanie części DACa kondensatorem.

Schemat części analogowej DACa jest pokazany poniżej:


Uprzedzając nieco fakty, pokazałem ostatnie zmiany wprowadzone w zasilaniu części analogowej.

Anoda lamp jest zasilana oryginalnie przez klasyczny mostek prostowniczy zasilany ze wspólnego transformatora 0-240V.
Nie mając odczepu środkowego do klasycznego mostka dwupołówkowego na lampie prostowniczej, zrobiłem go, tworząc mostek hybrydowy, powszechnie stosowany przeze mnie we wzmacniaczach lampowych. 

Lampa EZ81 prostuje prąd. Miałem teraz do wyboru, albo zastosować filtrowanie z pierwszym kondensatorem typu CLC...albo o dać na wejście od razu dławik. Oczywiście dokładnym powieleniem układu byłby pierwszy kondensator i dałby wyższe napięcie. Miałem nawet doskonały Black Gate VK 22uF/350V, wiec go użyłem, albo zastosować dławik zamiast kondensatora 22uF. Idealnym wyborem jest zastosowanie dławika anodowego Lundahla o bardzo wysokiej indukcyjności 100H - LL1668/25mA w roli dławika sieciowego B+. Producent dopuszcza taką możliwość. Czym większa indukcyjność dławika w układzie LC..., tym możliwy mniejszy minimalny prąd jaki przez taki dławik można przepuścić aby zaczął pracować. W tym przypadku to ok 2-3mA, więc idealnie, bo układ pobiera ok. 11mA.

Napięcie podawane do B+ jest regulowane rezystorem w torze (przy LC - 1k). Jego wartość to od 1k do ok 22k. Po pierwszych filtrach do układu anody ma wejść ok 180V przed rezystorem 4K7.

Widok DAC po ulampiowieniu zasilania części analogowej wygląda jak wyżej.

Przyszedł czas na odsłuchy. Okazało się, że opowieści o zaletach brzmieniowych filtrowania zaczynającego się od dlawika nie są przesadzone. 
Brzmienie z pierwszym dławikiem jest o niebo lepsze niż z pierwszym kondensatorem. 
Detal, relaks, naturalne i czyste. Wersja z pierwszym kondensatorem wprowadza dziwne pogrubienie i nerwowość.

Zaletą prostowania lampowego jest też soft-start co lubią lampy wyjściowe. Duża poprawa brzmienia!

...a co z transportem CD?

CDT Audio Note z czasem przestał działać i wymiana napędu i regulacje już nie pomagały.
Trzeba było zastanowić się nad nowym źródłem cyfrowym i padło na odtwarzacz strumieniowy LINN Sneaky DS....ale to już inna historia...


1.09.2015

Drobne zmiany



15.01.2017

Zmiany głównie w części analogowej.
Zmiana 12 rezystorów sygnałowych z mieszaniny różnych rodzajów na jeden: Audio Note non-magnetic silver (cap-end) tantalum 2W. Długa nazwa. Każdy z nich....40USD!!!!



To te duże białe rezystory. Doszły więc także do części cyfrowej jako rezystor I/V i analogowej jako siatkowy, anodowy i katodowy.

Jak to brzmi????
Podobnie do wszyskich wersji tantali, czyli bardzo delikatnie, pięknie, nieco zaokrąglony dźwięk.
Zaraz po instalacji, piękna srebrzystość połączona z harmonicznością/ wielowarstwowością (ciężko to napisać po polsku!)  i elegancją. Potem srebrzystość zanika i pozostaje wielka szybkość/ skoczność, piękny głęboki ton i rozciągnięcie pasma. Dół szybki ale dość okrągły.

Nie sposób zmusić brzmienie to przenikliwości czy twardości niezależnie od jakości materiału dźwiękowego.
Ton jest nieprzyzwoicie bogaty. To co jednak zwraca uwagę rytm, puls, dynamika. Znacznie żywsze granie niż na innych rezystorach.

Minęło wiele godzin, więc opis dotyczy wygrzanego systemu.
Czy warto tyle wydać?
Na części to sporo, ale w porównaniu np do kabli połączeniowych to już niewielka inwestycja.
Ja jestem zadowolony!


3.08.2015 Historyczny - kondensatory sygnałowe w Audio.

Brzmienie kondensatora sygnałowego w torze sygnałowym urządzeń (zwykle lampowych).
Update 02.08.2015




To co opisałem poniżej to moje własne doświadczenia. W zależności od tego jak masz zbudowany tor sygnałowy, jakie masz preferencje muzyczne, możesz mieć zgoła odmienne doświadczenia i preferencje.

Kondensator w torze sygnałowym to zło (prawie) konieczne. Można budować układy typu DC-coupled/direct drive, gdzie anoda poprzedniej lampy jest podłączona bezpośrednio do siatki następnej lampy, ale nie zawsze brzmi to najlepiej (choć powinno), wymusza to stosowanie grzejących się rezystorów w katodzie drugiej lampy, a do tego często jest niebezpieczne przy włączaniu układu lub awarii pierwszej lampy. Są oczywiście wymyślne metody jak wyeliminować te problemy, ale to często niepotrzebne techniczne wygibasy, taki inżynierski onanizm.
Niektórzy zastępują kondzie sygnałowe transformatorami międzystopniowymi (często 1:1, tzw. interstage/IT) lub wyjściowymi, np. w przedwzmacniaczach o przełożeniu 5:1 czy nawet 33:1 (jak w moim przedwzmacniaczu Audio Note). Możemy się pozbyć kondensatora na wyjściu odcinającego napięcie DC i do tego obniżyć impedancję wyjściową co dobrze wpływa na kompatybilność z końcówkami mocy i dynamikę dźwięku. Zmniejsza to tez wpływ jakości okablowania pomiędzy preampem i wzmacniaczem mocy.
Ok. Nie zawsze jednak mamy pieniądze na dobre transformatory i nie zawsze możemy zastosować „direct drive”.

Testowałem w swoich układach wiele różnych kondensatorów sygnałowych, od kilku złotych za sztuke do ok. 200$. Każdy miał ogromny wpływ na brzmienie.
Typowe zastosowanie to wyjście konwertera cyforwo-analogowego –DAC czy separacja stopni wzmacniających we wzmacniaczach lampowych i przedwzmacniaczach.
Jakie są moje doświadczenia?

Nigdy nie stosuj kondensatorów elektrolitycznych jako kondensatory sygnałowe ....bo i takie się zdarzają. Jedynym wyjatkiem jest Black Gate NX. Do małych napięć mikroskopijny 0.47/50V nadaje sie idealnie. Wersja BG AC nadaje się też do zwrotnic zestawów głośnikowych. Nie jest to jednak typowy kondensator elektrolityczny.

Jeżeli nie musisz to unikaj tanich kondensatorów typu MKP, MKT i podobnych, czyli plastikowych i tanich. Niektóre starsze radzieckie teflonowe czy papierowo olejowe są przyzwoite. 
Ekstremalnym przypadkiem był kondensator za 50 centów wyskotonoewej części zwrotnicy głośników Tannoy Westminster Royal HE za....100000zł.

Wyższa półka.

Srebrne Mundorfy „silver in oil”, wyglądają pięknie ale nie brzmią dobrze w elektornice. Mają bardzo klarowny środek pasma, bas bardzo krótki i trochę brak mu wypełnienia i o dziwo wcale nie maja dobrych wysokich tonów. Świetnie natomiast radzą sobie w zwrotnicach głośników. Wymagają bardzo długiego rozgrywania. W elektronice brzmią płasko i sztucznie. W internecie można spotkać wiele pozytywnych opinii, ale może po prostu mam inne preferencje brzmieniowe.

Stare Jenseny PIO, kiedyś w sprzęcie Audio Note z logo Audio Note w wersji z folia aluminiową lub miedzianą. To są dobre kondensatory o pięknym środku pasma. Dobrze nadają się do sprzętu lampowego. Wymagają minimum 100 godzin grania, żeby dźwięk się wypełnił i otworzył. Tak jak większość kondensatorów papierowo-olejowych minimalnie spowalniają dynamikę dźwięku, przez co raczej bardziej pasują do jazzu i klasyki niż ostrego rocka. Czasem może odrobinę brakować wysokich tonów. Wersja miedziana ma pełniejszy dźwięk. Audio Note już nie sprzedaje tych kondensatorów. Ma własne, w grubej miedzianej tubie w przeciwieństwie do tuby aluminiowej Jensena. 

Audio Note Copper PIO. Są dostępne od kilku lat. Montowane od pewnego czasu we wszystkich urządzeniach AN.  Pierwsze egzemplarze wyjątkowo nie lubiły ciepła i wyciekał z nich olej. Szczególnie jest to dokuczliwe w ciasnych monoblokach Audio Note, gdzie naprawdę jest w środku gorąco. Efekt wyciekania oleju to prostu prędzej czy później zwarcie, poprzedzone przepuszczaniem napięcia stałego DC. Miałem takie kondzie i przy 100V przepuszczały 250mV, co było słychać jako bum przy przełączaniu kabli sygnałowych (kodzie były zamocowane na wyjściu DACa).
To są dobre kondensatory. Środek pasma jest taki dobry jak Jensen ale przy tym są dużo lepsze skraje pasma. Ton jest bardzo bogaty, bez nadmiernego ocieplenia dźwięku Jensena. Bas głęboki, dźwięczna góra i wyczuwalne spowolnienie jak większość kondensatorów papierowo-olejowych
Obecnie częściej występują kondensatory z folia mylarową. Też są dobre.

Srebrne Audio Note zamknięte są w takiej samej miedzianej tubie jak wersja z folia miedzianą, ale nie są to kondensatory papierowo-olejowe, lecz izolatorem jest folia mylarowa. Próbowałem tych kondensatorów w wielu miejscach ale zawsze coś było nie tak. Są bardziej dynamiczne niż wszystkie kondensatory PIO, bardziej klarowne, lepsza, dźwięczniejsza góra, ale jest coś nieprzyjemnie chłodnego w brzmieniu, jakieś napięcie. One ujawnia wszystkie słabości toru sygnałowego. Nie mogę ich jednoznacznie polecić. Są bardzo niebezpieczne i kosztują majątek.

Jupitery. Kondensatory są zrobione jak te ok. 100 lat temu. Jest to zwykle folia aluminiowa izolowana papierem nasyconym woskiem pszczelim. Kondensator w tej samej pojemności jest nieco mniejszy i o wiele lżejszy niż Audio Note. Nie lubi wysokich temperatur zdecydowanie bardziej niż CU PIO AN, wiec zapomnij o wkładaniu ich do bardzo gorących ciasnych wzmacniaczy lampowych lub umieszczania ich blisko lamp czy rezystorów mocy. Zniosą ok. 40-50stC, wiec naturalnym zastosowaniem są konwertery DAC czy preampy. Tyle zastrzeżeń. Są o połowę tańsze niż miedziane AN w tej samej pojemności. Potrzebują minimum 50 godzin, żeby dźwięk się otworzył. Trochę przypominają brzmienie miedzianych AN, choć środek pasma jest minimalnie mniej nasycony. Góra pasma jest bardziej otwarta niż AN, bas odrobinę płytszy niż AN, ale dynamika dźwięku i basu przede wszystkim jest dużo lepsza. Nie ma spowolnienia typowego dla kondzi papierowo-olejowych (PIO). Obecnie Jest kilka nowych wersji Jupiterów. Moje komentarze dotyczą pierwszej wersji sprzed 8 lat.

V-CAP TFTF (Teflon Film Tin Foil). Hmmm....zaskoczenie. „Plastikowy” kondensator, izolowany teflonem, (który zazwyczaj źle brzmi) i do tego z folią cynową? To nie może brzmieć dobrze a.....brzmi doskonale, szczególnie w ciemniej brzmiacych systemach czy w łączeniu z lampą 300B.
Przede wszystkim DYNAMIKA i detal. Nawet Jupitery, które wydawały się szybkie, stają się przy nich co najmniej powściągliwe. Ton jest nieco podobny do (rozgrzanego) Jupitera, czyli dość ciepły, bardzo detaliczny o bogatej teksturze. Brzmienie jakby się dociąża. Bas schodzi niżej, wysokie tony są bardziej wyraziste, w tle dźwieków kompletna cisza, nieco czarna nawet :-)
Jakieś wady? TAK. Wysoka cena, oraz długi czas wygrzewania (nawet do 400 godzin. ) Uprzedzam jednak, że długie godziny wygrzewania tego kondensatora mogą być niezbyt przyjemnym przeżyciem dla właścicieli jasno brzmiących systemów.
Włożenie tego kondensatora w dobry i drogi tor dźwiękowy może dać więcej niż kabel za kilka tysięcy złotych. Nie polecam go do jasno brzmiących systemów i stosowanie w torze więcej niż jeden. 

V-CAP CuTF (Teflon Film Copper Foil). Zdecydowanie lepszy ton niż wersja cynowa TFTF. Głębszy bas, cieplejszy i pełniejszy srodek pasma. Wysokie tony są dźwięczne ale nie tak jednoznaczne i uwykuplone jak TFTF. Dobry do zrównoważonych systemów, gdzie chodzi o zachowanie dynamiki i dobry ton. Lepszy do klasyki niż TFTF. Gorszy do rocka i agresywnego brzmienia. Często dobrze brzmi zestawienie go w torze z TFTF. Stosuję takie zastawienia w konwerterze DAC i RIAA do gramofonu. To bardzo neutralny, szybki, dobry tonalnie i bardzo szczegółowy kondensator.

Duelund CAST PIO CU foil. To jest obecnie najbardziej polecany kondensator na świecie. Jak brzmi? Brakuje mu nieco dynamiki i sprężystości brzmienia V-CAP. Bas jest nieco poluzowany a środek pasma przesunięty do słuchacza. Wysokie tony są pełne, zbliżone do V-CAP CuTF. Jest to brzmienie szlachetniejsze niż V-CAP. Ma cechy PIO bez zbędnego pogrubienia i spowolnienia typowego dla kondensatorów papierowo-olejowych. Nie umieściłbym więcej niż jeden w torze sygnałowym. Trzeba go łączyć z V-Capami żeby brzmienie nie uległo nadmiernemu spowolnieniu. Dobrym pomysłem może być V-CAP w źródle i Duelund we wzmacniaczu. Na pewno do klasyki i jazzu świetnie sie nadaje.

Duelund CAST AG silver foil.....cena zaporowa na razie....

Nie ma jednego idealnego kondensatora. Tak jak przy kablach, rezystorach, lampach liczy się voicing, czyli strojenie brzmienia.
Trzeba dobierać różne typy kondensatorów aby osiągnąć właściwą równowagę tonalną. Powielanie w wielu elementach toru tych samych komponentów, powoduje znaczące uwypuklenie cech danego komponentu, a żaden nie jest w 100% neutralny.


Zmiana kondensatora na lepszy potrafi znacząco wpłynąć na brzmienie i dla tych, którzy usłyszeli różnice przy zmianie kabli, bez wysiłku docenią nowy komponent w urządzeniu. Należy więc przy wydawaniu pieniędzy na „upgrade“ systemu, rozważyć także zmiany wewnątrz urządzenia?

09.09.2014

Mam za sobą ok kilkunastu włączeń sprzętu na kilka godzin, więc myślę, ze 80% wygrzewania mam za sobą. Odnoszę się do ustawienia, miedziane wyprowadzenie na przód, srebrne na wyjście (niska impedancja).
Porównanie dotyczy wygrzanego V-CAP CuTF 0.33uF, vs Duelund CAST Cu-Ag 0.47uF. Do masy za kondensatorem jest dławik siatkowy bocznikowany tantalowym rezystorem Shinkoh 47k.

Duelund CAST AG-Cu ma brzmienie bardzo analogowe, "cywilizowane", ograniczne i delikatne. Długo wybrzmiewa. Idealne do muzyki dawnej, kameralnej, głosów. Doskonałe do źródeł cyfrowych, szczególnie tych bardzo analitycznych, detalicznych, nieco twardych.
Wysokie tony są detaliczne, otwarte, subtelne, pełen niuansów.
Gdzie są słabe strony?
Generalnie PRAT, czyli ostrzejsza, dynamiczna muzyka brzmi czasem zbyt analogowo. Brakuje zadziorności, brakuje ostrego szarpnięcia. V-CAP jest trochę bardziej homogeniczny, zintegrowany. Jest także bardziej płaski, nieco dwuwymiarowy. Lepiej V-CAP CuTF pasuje mi do gramofonu, który ma wystarczająco dużo analogowości i nie wymaga dalszej humanizacji brzmienia. Do tego, kiedy w systemie jest dużo lamp, nie ma potrzeby dalszego "rozmiękczania" brzmienia. W systemach tranzystorowych, jasno brzmiących głośnikach i przy źródłach cyfrowych, Duelund wydaje się znacznie lepszym wyborem. Wiele zależy też od rodzaju muzyki jakiej słuchamy. Do klasyki Duelund może być lepszy.
Nie mogę jednoznacznie stwierdzić czy bardziej mi pasuje miedź na teflonie czy miedź ze srebrem w oleju. To jest kolejny element tunnigowy systemu, jak kable. Trzeba go dopasować do systemu.

19.09.2014

Wystarczy. Duelaund Cast hybrid AG/CU przetestowany!

Najpierw było 50-60 godzin we wzmacniaczu, w różnych ustawieniach kierunkowych, potem powrót do V-CAP CuTF, potem próba na wyjściu DACa lampowego Audio Note i podmiena Duelunda Cast Cu. Mam więc porównanie w różnych rolach i urządzeniach i pomiędzy nim a miedzinaym V-Capem i Duelundem.

Nie ma co mówić o brzmieniu tego kondensatora bez wygrzewania go minimum 50-60 godzin. Do tego czasu brzmienie jest słabe, powściągliwe, lekko zamulone i dziwne.
Potem się stabilizuje otwiera.

1. Duelund AG-Cu vs. V-CAP CuTF we wzmacniaczu mocy, pomiędzy stopniami lampowymi.

Duelund brzmi drożej. Dźwięk jest rozłożony na wiele składowych, separuje instrumenty. Scena dźwiękowa jest głęboka. Wysokie tony są miło dźwięczne, bardzo subtelne, delikatne. Idealnie brzmi w muzyce klasycznej, kameralnej. Muzyka płynie, stąpa. Bass jest bardzo głęboki, majestatyczny

V-CAP powoduje, że obraz muzyczny się spłaszcza. Brzmi trochę jak głośnik szerokopasmowy. Przekaz muzyczny jest niezwykle spójny, zwarty. Skraje pasma są obecne ale nie zaznaczone. Więcej bum bum, dynamiki, zadziorności.  Scena muzyczna bardziej przesuwa się do przodu. Ton jest twardszy, ostrzejszy. Dobrze to pasuje charakterem do dobrego gramofonu. Mniej do kompaktu, który z natury jest zwykle bezemocjonalny. Taki jest V-CAP. Do rifów gitarowch, ostrych szarpnięć strun V-Cap jest idealny. Wprowadza napięcie. Duelund jest troche jak przelewający się gęsty złoty płyn skrzący się niuansami.

2. Duelund Cast AG-Cu vs. Duelund CAST Cu na wyjściu DACa lampowego

Podmiana 1:1. Wersja hybrydowa brzmi po prostu lepiej. Ma więcej niuansów, detalu. Charakter podobny, ale jednak srebro wprowadza dodatkowe mikro-niuanse. Głębokie, miłe, subtelne brzmienie. Jednoznacznie na TAK w stosunku do wersji czysto miedzianej.

25.10.2014

JUPITER COPPER FOIL

Po dlugim wygrzewaniu kondensatorów w DAC, wróciłem do VCAP CuTF i już mam dość wiarygodne wznioski co do brzmienia nowego Jupiter Copper Foil.

Brzmienie w czasie wygrzewania oczywiście się zmieniało. Czasem nawet było dość ekstremalne.

Potwierdzaja się opinie o akcentowaniu wysokich tonów. Potrafia byc ładnie dźwięczne i rozciagnięte. Czasem nawet było ich zbyt wiele w stosunku do innych zakresów pasma. 

Bas i środek pasma jest dość suchy i powściagliwy. Ton całości dość ciepły. Wysokie tony czasem byly jednak nieco poświstujace. Środek pasma przykrywa mgiełka. Nieco prakuje rozdzielczości. Przezentacja sceny muzycznej raczej przesunięta do przodu ale nie tak jak niektóre PIO. Brak głębokiej sceny muzycznej. 

Powrót do VCAP CuTF daje wrażenie zdecydowanie bardziej wyrównanego charakteru i większej rozdzielczości we wszystkich zakresach. Jest także chłodniejszy ale nigdy nie wpada w kliniczność. 

Gdybym oceniał je punktowo, dałbym Jupiterowi 4 a VCAPowi 5-

Myślę, że cena idealnie tutaj odzwierciedla jakość brzmienia. W relacji do niej obydwa sa identycznie dobre. 

Jupiter jest DOBRYM kondensatorem i mogę go z czystym sumieniem polecić, ale po prostu VCAP jest lepszy.

13.06.2015

Hmmm. Chyba jednak Jupiter rozczarowuje. Po wyjęciu go z DACa i włożeniu do płytki RIAA miałem wrażenie, że zagrzeje tam miejsca. Niestety. Ciagle próby tunningu brzmienia z nim w środku nie przynosiły dobrych rezultatów. Na początku grało źle, potem się troche rozegrało. Ciagle jednak brakowało rozdzielczości środka posma. Jest on szary i wygładzony. Brakuje dźwięczności, wybrzmiewania, czasem potrzebnej ostrości. Muszę obniżyć jego ocenę do szkolnego 3. Szkoda....

3.08.2015

Ciekawy link. Dosyć zgodny z moimi spostrzeżeniami, choć uważam, ze w pewnych miejscach Audio Note CU PIO jest bardzo dobry i przezroczysty, jak w układzie RIAA.

http://www.higas.net/audio-hifi/audio-reviews/capacitor-review/

Ciekawe zestawienie kondensatorów sygnałowych zamieścił Lukasz Fikus:

http://www.lampizator.eu/Fikus/CAPACITORS.html


Trzy z nich sam wielokrotnie testowałem.
Uważam, że V-CAP CuTF  jest znacznie lepszy od Jupitera copper foil i tak to wyszło na załączonym obrazku, choć trudno mi się zgodzić z oceną środka pasma i basu.

Środek pasma w V-cap jest wg. mnie lepszy po wygrzaniu. Jest chłodniejszy ale bardzo neutralny. Jupiter jest ocieplony i zamglony. Bas w V-cap jest bardzo dobry, dokładny, dynamiczny i zwarty. W jupiterze jest dość płytki, nieco powierzchowny. W Duelundzie bas jest głęboki ale spowolniony i nieco rozlany. Góra pasma w Jupiterze jest wyraźna i nieco dominująca ale brak jest czystości i wyrazistości. Jedyną wadą V-cap Cu foil jest to, że w źle zrównoważonych systemach środek pasma może być nieco płaski, np. w stosunku do Duelunda. Duelund ma dobry środek, głęboki, ale czasem brzmienie może być zbyt ciepłe.